Moja przygoda z szyciem lalek zaczęła się od fascynacji Tildą. Kilka lat temu dostałam od męża w prezencie walentynkowym książkę "Radosne dekoracje" Tone Finnanger i zaczęło się: nieprzespane noce, pokłute palce bo wszystko wtedy szyłam ręcznie. Dzisiaj pokażę Wam moje najnowsze kochane Tildy. Tym razem postanowiłam je postarzyć, żeby wyglądały jak z babcinego strychu.
Mąż musi Cię bardzo kochać skoro takie świetne prezenty daje, - chociaż nie narzekam mój mi kiedyś serwetki do decu kupił :*. Twoje lalki naprawdę liźnięte czasem :) nie ma obcji, zostaje u Ciebie na dłużej .
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się u mnie podoba zresztą z wzajemnością. Pozdrawiam
UsuńCudaśne😊
OdpowiedzUsuń